"Jestem bardzo młodą mamą, bo zaledwie 20 letnią, ale to dziecko było moim największym pragnieniem i marzeniem. Mój mąż mówi że ją sobie wymodliłam będąc w Częstochowie ale do sedna.
Prawie 2 lata mijają od kiedy będąc na wizycie u ginekologa dowiedziałam się że mam dysfunkcje hormonalną jajników i wtedy lekarz powiedział:
”Przy tej przypadłości bardzo ciężko bedzie pani zajść w ciążę, a im później tym ciężej bedzie”. Wychodząc od lekarza z receptą załamałam się, bo w końcu młoda dziewczyna i taki"wyrok”.
Po 2 latach poznałam swojego obecnego męża i dopiero wtedy uświadomiłam sobie jak te słowa mogą odbić się na moim przyszłym życiu.
Powiedziałam o wszystkim (wtedy jeszcze) swojemu chlopakowi i dostałam dużo wsparcia -jak się okazało po 2 miesiącach starań udało nam się.
Powiedziałam o wszystkim (wtedy jeszcze) swojemu chlopakowi i dostałam dużo wsparcia -jak się okazało po 2 miesiącach starań udało nam się.
Po pełnych 9 miesiącach oczekiwań poszłam na wizyte u lekarza, a tam nic się nie rusza, wszystko zamkniete, nie ma rozwarcia.
2 lipca (weekend) pojechałam do szpitala z bólami krzyżowymi i podbrzusza wciąż wszystko zamknięte, dostałam paracetamol i scopolan i po 2 dniach wysłali mnie do domu.
5 lipca minął mój termin i wciąż nic się nie działo... po 6 dniach przyszłam na oddział (poniedziałek) po badaniu wyrok - zero rozwarcia ale dziecko główka w kanale dajemy zastrzyki, później oct i oxytocyna gdyby nic się nie działo.
5 lipca minął mój termin i wciąż nic się nie działo... po 6 dniach przyszłam na oddział (poniedziałek) po badaniu wyrok - zero rozwarcia ale dziecko główka w kanale dajemy zastrzyki, później oct i oxytocyna gdyby nic się nie działo.
W środę pierwsze oct skorcze są rozwarcie zewnętrzne na 1 cm i nic.
Czwartek balonik dalej nic.
Piatek 7.00 porodówka razem z mężem oxytocyna, skurcze 80-100 regularne ale rozwarcie nie idzie, piłka, chodzenie i nic. O godzinie 13 koniec chcą sprawdzić tętno małej nie mogą znaleźć, położne wezwała ordynatora przychodzi, położna każe mi się obrócić na lewy bok nic prawy nic w końcu ordynator przejmuje pelote od ktg kładę sie na wznak i patrze na męża z przerażeniem bo od 10 min nie mogą znaleźć jej tętna aż w końcu ordynator ja znajduje…
W weekend dali mi spokój a ja płakałam na łóżku bo widzę kolejne dziewczyny one przychodzą i idą rodzić a ja… A ja dalej jestem na oddziale przyjelam już 13 zastrzyków i nic nie chce ruszyć płacze z bezsilności…
W poniedziałek 17 lipca zrobili mi usg - wszystko w porządku mój mąż od rana jest ze mną jutro kolejna oxytocyna
Pamiętny 18 lipca rano o 7 biorą mnie na porodówke podłączają kroplówkę 7.15 mój jest przy mnie… Godzina 9.00 wizyta, ordynator mnie bada zewnętrzne rozwarcie 4 cm, wewnętrzne 1 cm i mała cofnęła się z kanału brak postępu w akcji porodowej będzie cesarka po 13 dniach od terminu, 2 oxytocynach 16 zastrzykach w końcu będę miała cesarke i spotkam swoją dziewczynke po części ulżyło mi a z drugiej strony strach przed znieczuleniem… Gdy siedziałam już na stole (godzina 9.50 mój mąż stał pod salą operacyjną) anestezjolog mowi:
„- Zrób koci grzbiet żebym mógł sie wkłuć,
„- Zrób koci grzbiet żebym mógł sie wkłuć,
– z takim brzuchem to ciężko Panie doktorze
– no, jak bym przytył tak jak Ty ciężko by mi było chociaż nie dużo mi zostało. :)
Każdy na sali widział że się boję wszyscy próbowali mnie rozśmieszyc. O 10.00 wszystko się zaczęło o 10.10 na świat przyszło moje największe szczęście…
I w tedy gdy ją usłyszałam popłakałam się tak ze nie widziałam świata, był tylko jej głośny krzyk😉 do końca świata będę pamiętać te 3 ciszy minuty za nim ją usłyszałam przez te 3 minuty prosiłam Boga żeby ona zapłakała a później był ten cudowny krzyk… Gdy ja zabrali z sali obok tylko słyszę czy przechodziłam cholestaze bo mała była w żółtej mazi a wody były brudno zielone.
Gdy ją oczyścili przynieśli mi ją - krzyczała, zaczęłam do niej mówić i całować w policzek a ona się uspokoiła. Z sali wywieźli mniej o 11.20 mój kochany mąż był ze mną - od tego pamiętnego poniedziałku widział mnie każdego dnia był moim wsparciem i pierwszą osobą którą widziałam po wyjeździe z sali był on, mój mąż czekał na mnie widziałam jego łzy gdy mówił że ją widział.
Na świat 18 lipca tego roku przyszła moja cudowna córka Lena 3690 kg i 56 cm mojego szczęścia."
To historia Magdy. Serdecznie gratuluję urodzenia Lenki i dziękuję za przesłanie historii.
Chcesz się podzielić jakąś swoją historią? Czekam na Twoją wiadomość!
To historia Magdy. Serdecznie gratuluję urodzenia Lenki i dziękuję za przesłanie historii.
Chcesz się podzielić jakąś swoją historią? Czekam na Twoją wiadomość!
0 komentarze:
Prześlij komentarz