Fundacja TUSIA wcześniej Wolontariat PROJEKT TUSIA


Od zawsze kochałam zwierzęta. Jako mała dziewczynka nie potrafiłam spokojnie przejść obok pani z pieskiem, bo zachwycona byłam każdym. Zaprzyjaźniłam się nawet z panią z bloku na przeciwko, która miała wtedy pekińczyka (były w tym czasie tą `sławną` rasą) aż tak bardzo, że po pewnym czasie nie wyobrażałam sobie nie przyjść do nich pobawić się z nią, a potem wyprowadzić na spacer. 'Pani z bloku' została moją ulubioną ciocią, a jej mąż jak sam mówił, był moim przyszywanym "dziodkiem". : ) Małe miasteczko, starsi ludzie, nie popularna była sterylizacja. Mała Sara podczas cieczki zaszła w ciąże, nie wiadomo z kim, ale zapewne był to jakiś sąsiedni pies, urodziły się małe, którymi się rownież opiekowałam - byłam szczęśliwa, bo Sara zaufała mi na tyle, że tylko mi pozwalała zbliżyć się do jej posłania i dotykać jej dzieci. Szczenięta jak się pewnie domyślacie rozdane po znajomych, a jedna sunia została. Miałam dwa szczęścia, wychodziłam z dwoma psami, miałam dwa pieski do tulenia - mogłam nawet nadać jej imię i została Misia. Sara była juz starszą kobitką - nie miała już tyle siły na zabawy, częściej wolała zostać u kolanach u dziodka Jacka niż wyjść i się ze mną bawić. Zresztą często wypadał jej dysk i jej pisk z bólu słyszało całe osiedle, więc nie chciałam jej już tak często brać - zwyczajnie bałam się ją wtedy wziąć na ręce, żeby nie wyrządzić jej więcej krzywdy zanim zaniosłabym ją do `dziadka` - pamiętam, że masował ją po kręgołupie i po 2-3 minutach wszystko wracało do normy. Kółko się zapętliło - misia dostała pierwszej cieczki, po jakimś czasie dowiedziałam się, że będą kolejne szczenięta... No i ... może historia powtarzałaby się w kółko, gdyby nie to, że któregoś dnia kiedy przybiegłam do cioci, wybiegłam ze łzami wynosząc posłanie Misi do kontenera. Misia zmarła - czemu? Nie wiem.. Podsłuchując kiedyś rozmowę z sąsiadami obiło mi się o uszy, że chyba zgwałcił ją dużo większy pies od niej. Coraz rzadziej zaczęłam tam chodzić - tęskniłam za nią, aż wkońcu przeprowadziliśmy się do innego miasta i jakikolwiek kontakt się urwał. Później byłam już starsza, zaczęłam wiecej korzystać z internetu i uświadomiać sobie jakie istotne błędy popełnili wtedy bliscy mi ludzie i ilu sytuacji mogliśmy uniknąć, gdybym może wtedy była starsza i bardziej rozważna.


Sarze może pomogłaby jakaś operacja kręgosłupa? A Misi na pewno sterylizacja...



Od ponad 5 lat `wkręciłam` się w pomaganie zwierzętom, a głównie psom. Prowadziłam dom tymczasowy przez dwa lata. Najpierw przyjęłam pod swoją opiekę szczenięta, później pomogłam kilku starszym psiakom. Prawie 3 lata temu urodziłam pierwszego synka i zawiesiłam swoje pomaganie jako czynny DT. W tej chwili mam również młodszego rocznego łobuza, oraz własnego psa, więc stała pomoc z mojej strony jest fizycznie nie możliwa, ale staram się pomagać z małymi przerwami i co jakiś czas brać jakąś bardzo potrzebującą bidę chociaż na kilka dni. Poznałam mnóstwo ludzi, z kilkoma sie naprawde zaprzyjazniłam mimo, ze nigdy sie z nimi nie widzialam połaczyly nas zwierzeta. I tak jakis czas temu poznałam Olge, której cały swiat to zwierzeta. Zaangazowalam sie w pomoc jej i jej podopiecznym. Zaczelam udostepniac jej wydarzenia, posty na facebooku, az wkoncu wzielam na DT jednego psiaka z grupki, które odratowala przed pewna smiercia, potem drugiego. W między czasie Olga swój wolontariat przekształciła w Fundację z prawdziwego zdarzenia - jestem z niej dumna ! Od tamtego czasu jestesmy w kontakcie, a ja mimo braku warunkow na ponowne tymczasowanie pomagam jak moge zdalnie - chocby w organizowaniu zbiórek, czy robieniu ogloszen.

Podopiecznych niestety ciągle przybywa, a nawet jeśli jest chwilowy `przestój` to te psiaki, które są w hotelikach lub w domach tymczasowych zaczynają `szwankować`. W klinice z tygodnia na tydzień powstał OLBRZYMI dług, który trzeba spłacić do końca sierpnia - jeśli tego nie zrobimy - rada ustaliła, że nie przyjmą więcej naszych zwierząt. To zaufana klinika, w której leczymy cztery łapy od lat. Ale nie dziwie im się, mamy ponad 20 tysięcy (!) długu.

Szukamy pomocy wszędzie, od zbiórek, po konkursy, udostępnienia, plakaty. 
Właśnie trwa jedna zbiórka - na spłatę długu w klinice i możliwość dalsze pomaganie zwierzakom:
https://zrzutka.pl/5ddsxz .

Można również pomóc wpłacając choćby 5 zł bezpośrednio na konto fundacji:
Fundacja TUSIAKRS 0000696126
00-714 Warszawa,
Czerniakowska 24/34
Konto główne:
mBank 07 1140 2004 0000 3502 7713 5200
Konto do wpłat zagranicznych:
BIC/SWIFT: BREXPLPWMBK
IBAN: PL 07 1140 2004 0000 3502 7713 5200
paypal: fundacjatusia@gmail.com

W tej chwili zgłosiliśmy się również do akcji organizowanej przez Weganizujemy Polskę, która przekaże cały dochód ze sprzedaży ebooka z przepisami na wegańskie śniadania "na bogato". Fundacja/Organizacja zwierzęca, która zdobędzie najwięcej polubień pod komentarzą z oznaczoną stroną wygrywa. To byłoby duże wsparcie w naszej obecnej sytuacji. Komentarz Marty Stadnickiej z nazwą naszej fundacji możecie polubić poniżej. Pomożecie?