Anielska Pracownia - Opinia


Pozory mylą... - jak często to słyszałaś?

Zacznę może od tego, że mój wpis nie ma na celu nikogo urazić - kierowałabym raczej go w tę stronę, aby osoba o której mowa otrząsnęla się i zeszła na ziemię, a inne blogerki zwyczajnie szanowały swoją pracę.

Zauważyłam w swojej blogosferze już wiele mitów. Między innymi również opinie o blogerkach, które współpracują z innymi firmami barterowo. (Dla mniej poinformowanych barter - to usługa za produkt) . Kiedyś znajoma podczas rozmowy drwiącym tonem powiedziała, że do takiej formy współpracy chętnych nie brakuje. 'Rzucają się jak psy na mięso', a co najlepsze, 'Jeszcze czegoś wymagają' . O ludzie! Nie wyobrażacie sobie nawet jak się we mnie zagotowało. Znajoma w szybkim czasie stała się nieznajomą. No, po prostu róznica charakterów. :)

Nie myślałam o tym więcej, czegokolwiek ambasadorką bym była, lub testerką, czy nawet recenzantką właśnie przy współpracy barterowej ZAWSZE było miło, sympatycznie. Nikt nie traktował mnie z góry - bo DAJE mi COŚ za DARMO, a ja TYLKO strzelę kilka zdjęć i napisze kilka słów. Zawsze od razu pisałam, że wkładam w swoją pracę (Tak! W pracę! Testuje, analizuje, sprawdzam, opisuje (nie, nie trwa to 5 minut, czy pół godziny, często tekst tworzy się w kilka dni), robię zdjęcia (to nie 5 lepszych zdjęć, nawet jeśli jest ich tylko 5 to 5 wybranych z 500 !) ) całe serce, po to, aby firma z którą współpracuje mogłabyć lepsza, poprawić swoje błędy, wybić się ponad inne firmy, być zauważona. Ponad to, zawsze podkreślam, że szanuję swojego współpracownika i oczekuję od niego takiego samego szacunku, jakim ja go również darze. Proste? Jak drut. Szanuje Twoją pracę, i trud - i chce tego samego.

Ostatnio mniejsze działalności przestały bawić się w "bartery", a celują wyżej nazywając to oficjalnie - "SZUKAMY AMBASADORA!" . Przyznam, bez bicia. Zgłaszam się do takich akcji, bardzo lubię takie wyzwania, traktuje to jako nowe doświadczenie, poznanie nowych ludzi ale... chyba poprzestanę na tych, którzy sami wychodzą do mnie z inicjatywą, dlaczego?

Fałszywe zagranie - Przy ostatniej w.w akcji w komentarzach przewinęło się, że nie musisz mieć strony/bloga, ale ważna jest Twoja opinia, stawiamy na przyjazną współpracę bla bla... Niby zgłaszać się proszę pod postem, w komentarzu napisane (chyba przez przypadek) z prywatnego już profilu, że trzeba pisać prywatną wiadomość, ostatnie minuty do zamknięcia listy 'zgłoszeń' a tu ciach ! :) wysyłam wiadomość - jestem zainteresowana, mam synów którzy chętnie będą prezentować państwa produkty i uwaga... MAM STRONĘ WWW, FANPAGE, INSTAGRAM ETC....

I co? Nawet nie czekałam długo na odpowiedź i nawet nie dziwiłam się jak ona brzmiała. 

Oczywiście, że jesteśmy zainteresowani pani zgłoszeniem. 
i wiadomość z wymaganiami dla ambasadora, bo wymagamy tego, wymagamy tamtego, ambasador musi to, musi tamto - nie ważne, że nie zapytała mnie, co ja oferuję, lub czego oczekuje, bo co ją obchodzą moje wymagania? przecież to ona jest sponsorem i rządzi.  Nie ważne...


Zostałam ambasadorką, paczki wychodzą 13 sierpnia - mam czekać. OK.

Ok, wszystko jasne, ale co oni mi wyślą, skoro nie znają wymiarów moich dzieci? Zapytałam, czy napiszą do mnie o nie w odpowiednim czasie kiedy będą ich potrzebować, więc chyba się pani przypomniało i kazała podać od razu bo "już potrzebują". Myślę sobie OK, zakręcona, dopiero zaczyna ze stroną, widzę 2000 lajków, cieszy się, że coś rusza.

W między czasie z mojej publikacji, że zostałam ambsadorką kilka osób było zainteresowanych ich produktami, wymieniliśmy kilka wiadomości.


1 sierpnia otrzymałam wiadomość: 


Witam! Czy zaprosiła Pani wszystkich swoich znajomych do polubienia strony? Wedlug naszych wymagań? - No tak, w jednym punkcie z listy OBOWIĄZKÓW ambasadora było, że trzeba wszystkich zaprosić, napisałam, że nie, bo myślałam, że obowiązki zaczynają się od momentu rozpoczęcia współpracy (otrzymania produktów), na co pani przemiło odpowiedziała: To jest wymóg przed dostaniem pierwszych produktów. Takie mamy zasady. Zawsze może Pani zrezygnować z funkcji ambasadora. Bardzo miło, że mam taką możliwość rezygnacji :)- po sprawdzeniu okazało się, że dwa tygodnie wcześniej zgłaszając sie jako ambasorka, zaprosiłam wszystkich znajomych - wysłałam jej screena że wszyscy zaproszeni - część moich znajomych zresztą lubiło już ich stronę - powiedziałam, że pomyłka, jednak wszyscy zaproszeni i choć poczułam się jakby nie zależało im na współpracy upewniłam się, czy paczki będą wysyłane 13 sierpnia - pani z uśmiechem potwierdziła. :)

15 sierpień popołudniu.

Zapytałam kiedy będą wysyłane paczki, ponieważ planuje wyjazd i chciałabym być w domu, a przynajmniej mieć możliwość odbioru paczki. 
Dostałam wiadomość z automatu: Dziękujemy za wiadomość. Staramy się odpowiadać jak najszybciej. Wkrótce się odezwiemy.

16 sierpień po południu.

Przypominam się,

Dziękujemy za wiadomość. Staramy się odpowiadać jak najszybciej. Wkrótce się odezwiemy.

Wkońcu pani mi odpisała, że wysyłki wychodzą w poniedziałek, myślę sobie spoko, tylko chyba do matołkowa to wyślesz, bo nawet o adres nie pytałaś. Ale ok.. wyjeżdżam na koniec tygodnia to zdąże odebrać.(Szczerze? nienawidzę niejasności. Jak się z kimś umawiam, że wpis o firmie opublikuje 13 to publikuje 13 i nie jest tak, że 17 firma dopytuje się mnie kiedy go napiszę!) I dalej po prostu wkleję wam screena tych mądrości, bo szkoda mi palców by tą żenadę wypisywać od nowa...


Wiecie co? Ja nie jestem mściwa, ale tu powolii zaczęło się przelewać. Nie wywiązanie się ze słowa, jeśli chodzi o termin, potem jeszcze informacja, że listy przewozowe będą wypisywać dopiero w sobotę - DLATEGO NIE PYTALI O ADRES, a później pretensja, że jeszcze go nie podałam, mimo, że nie dostałam o niego pytania. Dobre 10 minut czytałam to odpoczątku i spowrotem, żeby zrozumieć jakikolwiek tok rozumowania. 

Zastanawia mnie też o jakich zagrywkach pani mówi, i na jakim poziomie jestem ja, bo chyba zasugerowała pani niższy?

Zdaje sobie sprawę, ze na moje miejsce moze byc wiele chętnych, ale czy chciała mnie pani poraz kolejny raz poniżyć? Skoro tyle chętnych i lepszych to czemu nie skorzystała pani z ich usług?

Mimo wyprowadzenia mnie totalnie z równowagi. Odpuściłam. Wycofałam się z ataku, który zresztą nie ja rozpoczęłam. Nie jestem z natury osobą kłótliwą, choć wiedziałam, że z nią się nie dogadam i pewnie na pierwszej paczce zakończymy naszą przygodę. Jednak tego co zaraz mój niedoszły SPONSOR napisał się nie spodziewałam. :) Po raz kolejny jednak nie będę przepisywać, po prostu wam pokaże. :)

Chyba nie muszę nic komentować? A teraz mam kilka pytań oraz uwag, które zdecydowałam się umieścić tutaj, bo w wiadomościach prywatnych czuje się pani bardzo pewnie :)


  • Mam doceniać to, że ktoś mnie wybrał, aby wypromować SWOJĄ markę? Może jeszcze całować po stópkach? :) Wydaje mi się, że to WY powinniście się cieszyć, że ktoś chce POMÓC WYPROMOWAĆ WAS.
  • Paczki wysyłacie o wartości 500 zł? To, że macie ceny jedne z WYŻSZYCH na rynku to akurat żaden plus, bo takie same spodenki, w wykonaniu kogoś innego są o połowę tańsze. Pomijając to, że mimo podania wymiarów - szyjecie za małe/za duże i nawet nie widzicie w tym nic złego - o czym możecie przeczytać u VogueSwing. :)
  • Na pewnym etapie biznesu wypadałoby rozmawiać innym językiem - ma pani racje, pani chyba do współpracy z ludźmi jeszcze nie dojrzała. :)
  • Fakt, nie musi pani prosić mnie o testy i recenzje - zgłosiłam się do tego bo dała pani taką możliwość, ale czy to znaczy, żeby traktować testujących jak śmieci?
  • Nie muszę chyba mówić, że moja posada (haha) zniknęla a paczki nie zobaczyłam na oczy, mimo, że chyba pani znów chciała pokazać jaka jest świetna i obdarować mnie swoimi diamentami :)
  • Co dało pani takie upokorzenie osoby z którą pani współpracowała? Ja rozumiem, że moje nie całe 3 tysiące lajków na fanpage to nic przy OBECNIE pani 10.000. (Zaczynałyśmy współprace jak wasza pracownia miala ledwo 2000 :) )Warto jednak sobie przypomnieć, że to nie fani, którzy są pani klientami, a część z nich to zaproszone osoby z OBOWIĄZKU ambasadorów, ktorzy chcieli przetestować pani produkty. :) Duzo było takich jak ja? Jeśli po mnie znalazła pani następnego, którego też tak potraktowała bo nie padał do stóp, a ten zostawił u pani część swoich znajomych i wydarzyło się to razy kilka to faktycznie... nazbierała pani sztucznego tłumu - gratuluję ! :)

Kilka słów do moich koleżanek w blogosferze:
Dziewczyny! Nie rezygnujcie z współprac barterowych, z posady ambasadorów, to świetna zabawa i nowe doświadczenia. Ale nie dajcie traktować się gorzej, bo dostajecie coś za darmo. :) Wymagajcie szacunku, bo też odwalacie kawał roboty. Jeśli wam coś nie odpowiada - PISZCIE o tym. WYMAGAJCIE. PYTAJCIE. 

Ja nastomiast bardzo dziękuję Anielskiej Pracowni za ten zaszczyt wybrania mnie na ambasadorkę. Przepraszam, za moje haniebne zachowanie i nie dorównanie do pani poziomu i dziękuję za tą paczkę, którą nie doszła a z pogardą chciała mi ją pani wysłać na pocieszenie. Życzę więcej szacunku, bo karma wraca.

A jak została potraktowana Angela przeczytajcie ---> tutaj. :)

Waleczna dziewczynka.



A miało być tak pięknie...W ciąży nie wiedzieliśmy o niepełnosprawności córeczki. Trzy dni cieszyliśmy się zdrowym dzieckiem.(Widoczne na buzi, szyjce i w ustach naczyniaki traktowaliśmy jako defekt kosmetyczny). Przed wypisem pediatra stwierdziła, że weźmie dziecko na dodatkowe badania, ponieważ słyszy szmery. Nawet się nie przestraszyłam, synek też miał takie szmery(chociaż wtedy byłam przerażona) a jest zdrowy. I nagle świat się zatrzymał. Tętniak aorty, zwężenie tętnic. Dziecko jest w złym stanie, lekarze dziwią, się że tak dobrze sobie radzi.

Miało być tak pięknie.... Po tygodniu Oleńka ma kłopoty z oddychaniem. Okazuje się, że 2/3 dróg oddechowych ma w naczyniakach. Córcia walczy o każdy oddech, jej życie jest w niebezpieczeństwie, grozi jej tracheotomia, jednak docent zaznacza, że u małej jest to zabieg bardzo ryzykowny z uwagi na rozległość naczyniaków. Zostaje podany propranolol, mimo, że dziecko wcześniej w Poznaniu nie zostaje zakwalifikowane do leczenia tym lekiem-za duże ryzyko. Teraz nie było wyboru...Kolejne godziny,dni, rozmowy z lekarzami. "Dziecko może się nie rozwijać, umrze, będzie niepełnosprawne, mamy się cieszyć, że jest z nami. Jest nie rokujące"

Za jakiś czas bardziej optymistyczne słowa, choć diagnoza wciąż ta sama. Mijają kolejne dni.... Krążymy między szpitalem a domem, serce pęka, gdy córcia zostaje sama na noc. Wyrzuty sumienia, że jestem tyle czasu z Olą i zaniedbuję Mateuszka. Jednak gdy jestem z synkiem myślę tylko o córci. W nocy wstaję co 2 godziny i odciągam mleko, rano jadę z lodówką turystyczną do szpitala. Synek jeszcze śpi. Zazwyczaj, gdy wracam też jest już w łóżeczku. Kilka razy mieliśmy dostać wypis, jednak nastąpiło pogorszenie.

 Każdego dnia jadę pełna obaw, nie wiem jaka sytuacja zastanie mnie w szpitalu....Mijają kolejne dni. Otrzymujemy wypis, plik skierowań do specjalistów. Kolejna wizyta w szpitalu po tygodniu.....

A miało być tak pięknie... Hmmm, jest tak pięknie. Ola jest z nami. Jest "ciężkim pacjentem" lekarze nie mają na nią planu. Jeździmy po kraju, konsultowaliśmy się za granicą. Mamy czekać. No to czekamy. Czasami nawet jest normalnie. Gdzieś tylko krąży ta straszna myśl...ale tu i teraz jest pięknie Ola to dzielna dziewczynka. Mały wojownik. No i charakter ma po mamie. Ale to już nie jest takie piękne. :)
Mama Oli,

______________________________________________________

Wiecie co? Wzruszyłam się. Jestem niesamowicie dumna z pani Agaty - mamy Oli i bardzo dziękuję za odwagę i zgłoszenie się do mnie z chęcią opublikowania wpisu. Za Olę trzymam kciuki ze wszystkimi dzieciakami, bo pewnie nigdy wam tego nie napisałam - ale ja wygrałam jako dziecko walkę z rakiem i nie wyobrażam sobie jak dzielna musiała być moja mama. Kochani, to wyjątkowa sytuacja, więc dodatkowo napiszę wam, że Ola ma swoją stronę, na której możecie przeczytać jak sobie radzi i wesprzeć ją i jej rodzinę.  ---> @WalecznaDziewczynka

Jeżeli myślisz, że strona jest pełna żalu i bólu to się mylisz. OLA ma wole walki i na co dzień to wesołe dziecko, które rozdaje uśmiechy. :)



Widzę, że dziewczyny kombinują jak mogą - organizują bazarki i za waszą pomoc oferują wam śliczne plakaty do druku - popieram akcje! Pomaganie jest SUPER!



Rajstopki od for-you.com.pl


Przedstawiam wam na moim blogu nową twarz, śliczną małą modelkę, córeczkę mojej dobrej znajomej - Maję. :) Dzięki nim mogę zrealizować ten wpis i polecić produkt. Pewnie czytając tytuł wpisu w pierwszej chwili pomyślałyście, co tu można napisać o zwykłych rajstopach, a jednak - trochę się spróbuję rozpisać. :) 

Rajstopy są ważnym dodatkiem w szafie nie tylko dorosłych kobiet, ale też dziewczynek w wieku przedszkolnym i szkolnym. Różnic między rajstopami dla kobiet, a dzieci jest sporo, a najważniejszą jest to, że te dla dziewczynek powinny być uszyte tak, aby w żadnym miejscu nie było szwów. To bardzo ważny element, ponieważ dzieci niechętnie, a często nawet z płaczem chodzą w rzeczach w których im nie wygodnie. Teraz akurat przy samych chłopcach problem rajstop mnie omija, ale pamiętam, kiedy ja byłam mała, że rajstopki bardzo często mnie drażniły - coś swędziało, coś kuło, albo były za sztywne, ciasne. Nie lubiłam w nich chodzić.


Wielkimi krokami zbliżamy się niestety do końca wakacji, a tym samym do rozpoczęcia roku szkolnego, dlatego chciałabym przedstawić wam ofertę sklepu for-you .
W swojej ofercie prócz rajstop, mają też coraz większy wybór bielizny kobiecej.

Rajstopki, które prezentuje Maja możecie kupić --> TUTAJ <-- w cenie 3.90 za parę.
W kolorze białym i 4 przedziałach rozmiarowych: 104-110, 128-134, 140-146 i 152-158 .
Skład to 87 % poliamidu i 13 % elastanu.

Dostawa darmowa przy zakupach powyżej 150 zł.
-odbiór w salonie: 0,00 PLN
-kurier standard: 9,90 PLN (w tym VAT)
-wysyłka ekspresowa: 19,90 PLN (w tym VAT)

Bezpłatny zwrot w ciągu 30 dni od daty otrzymania zamówienia: 
- W każdym salonie stacjonarnym w Polsce
- KURIEREM – wypełnij formularz online i zamów bezpłatnego kuriera po odbiór produktów



Opinia mamy Angeliki o tym produkcie:
"Sprawdzałam wiele rajstop dla dzieci aż przypadkiem trafiłam na rajstopki tej firmy. Polecam są przyjemne w dotyku, nie pocą skóry dziecka a dodatkowo co ważne nie mechacą się i nie niszczą po pierwszym praniu! Idealne rajstopki dla matek które chcą by ich dzieci wyglądały ładnie oraz by rajstopki nie służyły na jeden raz. Dla mnie strzał w dziesiątkę na pewno nie raz wrócę do tej firmy sprawdzając również inne produkty tej firmy : ) "


Produkt for-you został zaprezentowany przez Maję. Zdjęcia zostały zrobione na zlecenie dla potrzeb wpisu nieokreslona.pl przez mamę Mai - Angelikę Biesiadecką.

Przepis na placki z jabłkiem.


Pisałam do was ostatnio na facebookowej stronie, że mam w domu małego pożeracza jabłek. Najmłodszy też by chciał, ale ledwo co ma 4 zęby i uczy się nimi operować, więc czas było znaleźć alternatywę dla młodszego no i.. dla siebie, żeby co chwile nie latać do kuchni po kolejne jabłko. :)
Ja sama uwielbiam jabłka, ale szczerze powiem, że wolę je w postaci placków. Pytałam, czy chcecie przepis, było troszkę chętnych osób, dlatego przygotowałam go dla was. :)

Składniki:
  • Jabłka - ilość wg. uznania, im ich więcej tym drobniej je pokroić. Ja dzisiaj dałam te jabłka, które już niedługo nadawałyby się tylko do wyrzucenia, dlatego tym razem wyszło ich trochę więcej. :)
  • Mąka - W moim przypadku (na dole wstawię zdjęcia miski z ilością jabłek) było to 2,5 szklanki
  • Proszek do pieczenia - 1 łyżeczka
  • Cukier wanilinowy - 2 łyżeczki
  • Cukier - Tutaj również według waszego smaku. Można nie dodawać go w ogóle, ja dodaję 1/4 szklanki.
  • 2 jajka
  • 2 szklanki mleka
  • Olej do smażenia
  • Cukier puder - Opcjonalnie do posypania na końcu, mi jak zwykle zabrakło. ; )

Do miski wsypujemy mąkę, proszek do pieczenia, cukier wanilinowy, zwykły, wbijamy jajka, mleko i wszystko dokładnie miksujemy. Następnie dodajemy wcześniej przygotowane i pokrojone jabłko. 

(Ja obieram jabłko na "płaty" cieńsze, grubsze, a potem dodatkowo "dziabie" je nożem w misce, aby były mniejsze, ze względu na Piotrka, aby łatwiej mu było pochłonąć placuszka :) Sama zresztą lubię mniejsze cząstki jabłek w środku - ale jeśli ktoś lubi większe kawałki proszę bardzo. )



Następnie wszystko razem wymieszać - a w moim przypadku jeszcze raz zmiksować - wersja dla leniwych. : ) Placuszki smażymy na małym ogniu, żeby się nie przypalały i dużej ilości oleju. Placki szybko się robią, więc trzeba zerkać co chwilę, czy już nie trzeba go przewrócić na drugą stronę. Ciasto najlepiej rozlewać na patalnie "od góry" żeby placuszki nie były płaskie jak naleśniki a puszyste. :) Niestety nie zrobiłam wam zdjęcia jak to wygląda na patelni, bo patelnie mam tak zajechaną, że wstyd pokazać, ale myślę, że same doskonale dacie sobie radę. (Na początek wlejcie tylko ciasto na jednego placka, żeby zobaczyć czy wszystko z ciastem jest ok - jak jest za leiste dosypujemy mąki. :-) ) 

A po dobrej pół godzinie ślęczenia nad plackami, możemy usiąść i cieszyć się smakiem. :) SMACZNEGO. :)


 
Pochwalcie się, jak wam wyszły. :)