'Nie umiałam oddychać, nie miałam siły, na zewnątrz krzyczałam ale w środku wyłam jak pies.'


60 dni temu urodziłam synka.
16 lat po pierwszym porodzie, 6 i 4 lata po poronieniach.
Liczby, za którymi kryją się emocje, stany ciała i ducha tak odległe od zwyczajności, zacierające się mimo intensywności, niektóre ukochane, niektóre wrzynające się w pamięć i zostawiające blizny.
60 dni temu urodziłam synka i tak naprawdę dopiero teraz jestem gotowa aby podzielić się swoją historią porodową. Wcześniej byłabym nieobiektywna, teraz fizycznie czuję się dobrze, psychicznie się ogarnęłam po trwającym 2 tygodnie baby- bluesie, więc czas jest odpowiedni.

Termin porodu miałam na 6 lipca. Od początku czerwca byłam już nieźle ,,przytyta", praktycznie nabrałam kilogramów na sam koniec, upały też robiły swoje. Ledwo chodziłam, wszystko mnie bolało i miałam przeczucie, że nie donoszę do wyznaczonego terminu. Dni leciały, był 3 tydzień czerwca, ostatnia wizyta u lekarza, szyjka dość długa, nic się nie dzieje, gdybym nie urodziła to tego i tego dnia po terminie mam stawić się u doktorka itp., itd. Poród planowany siłami natury, tak jak poprzedni.  Pamiętam, że wyszłam z gabinetu nieszczęśliwa, chciałam usłyszeć, że TEN DZIEŃ zbliża się, a nawet, że jest całkiem bliziutko, że jest choć małe rozwarcie, że szyjki prawie nie ma, a tu NIC.
1 lipca, w sobotę, moja suczka Lunka zachowywała się dziwnie. W zasadzie całą ciążę była niesamowicie opiekuńcza w stosunku do mnie, ale wtedy przechodziła samą siebie, nie opuszczała mnie na krok, była nerwowa, lizała mnie, miałam wrażenie, że wie coś, czego nie ja nie wiedziałam. Zabrałam ją do rodziców aby pobiegała po ogrodzie, ja odpoczywałam na leżaku, w południe pojechałam z koleżanką, również ,,ciężarówką" zjeść coś na mieście. Wybór padł na pierogi ruskie w barze mlecznym, pogadałyśmy, objadłyśmy się, toczyłam się bez sił jak kula śniegowa, było mi słabo, źle, w dodatku pojawiło się jakieś plamienie. Do domu wróciłam przed 18, mąż mnie denerwował samym byciem obok i oddychaniem, popłakałam się, byłam okrutnie rozchwiana emocjonalnie i strasznie bolała mnie głowa. Po wizycie w łazience, gdy zobaczyłam, że plamienie jest bardzo nasilone rozbeczałam się jak głupia, mąż nie wiedział o co chodzi a ja już wiedziałam, że poród jest blisko i strasznie się zaczęłam bać.

Pamiętam, że zaczęło lać jak z cebra, mąż zawiózł psa do rodziców, ja się pakowałam i rzecz jasna płakałam. Pojechaliśmy do szpitala, zwykłe procedury, badanie usg, badanie zwykłe, trele morele, jaki zawód, ile lat, ile porodów, kogo zawiadomić, srylion pytań i tyleż samo odpowiedzi. Rozwarcie było malutkie, zaledwie na palec, na ktg praktycznie żadnych skurczy, ale czop śluzowy odchodził znacznie więc zdecydowali zostawić mnie na obserwacji na noc. Położna zasugerowała, iż pewnie nazajutrz wyjdę do domu. Mąż posiedział ze mną do 22.00, zaopatrzył mnie w lekkie przekąski, wodę i odjechał w siną dal żegnany płaczem mym oczywiście. Uzgodniliśmy, że następnego dnia pójdzie do pracy a jak będzie się coś działo, zadzwonię i od razu przyjedzie. No i się zadziało...

W nocy od 24.00 zaczęły budzić mnie skurcze. Nie były bardzo bolesne, pojawiały się co 20 minut, jedynym dyskomfortem było to, że skutecznie nie dawały mi zasnąć. Od 5 rano skurcze przybrały na sile, występowały co raz częściej i już nie było mi do śmiechu. Gdy po 7.00 przyszła pielęgniarka, zapis na ktg wyglądał  lepiej niż wieczorem, rozwarcie było na 2 palce. Od 8.00 chodziłam po ścianach na korytarzu, każdy krok był wyczynem, organizm się oczyszczał więc co chwilę korzystałam z toalety. Położna nadal kazała chodzić, chodzić, chodzić. No i chodziłam, dopóki nie padłam na łóżko bez sił, mówiąc do siebie, że mam to w dupie i że niech sama sobie chodzi, ta położna. Byłam zmęczona, niewyspana, słaba a ból przy skurczach był tak duży, że odbierał mi chęć do życia, a co dopiero do porodu. W takim stanie zastała mnie położna i zdecydowała, że czas przejść na porodówkę.

Byłam przeszczęśliwa, chciałam jak najszybciej zakończyć tę bolesną przygodę. Na porodówce przebrałam się w ubranko koloru niebieskiego i ze wszystkim na wierzchu położyłam się na łóżko porodowe, z telefonem i butelką wody. Ani z telefonu, ani z wody nie skorzystałam. O 10.00 podłączyli mi oksytocynę bo rozwarcie było niewielkie. Za to wielkie było moje darcie się, kilkanaście minut od podłączenia błagałam o szybką śmierć. Ból rozszarpywał mnie, nie pozwalał racjonalnie myśleć,
nie umiałam oddychać, nie miałam siły, na zewnątrz krzyczałam ale w środku wyłam jak pies.
 Położna twierdziła, że histeryzuję, ale uwierzcie mi, 16  lat wcześniej urodziłam naturalnie córkę o wadze 4200, baaardzo rzadko biorę leki przeciwbólowe, mam wysoki próg bólu, u dentysty się relaksuję i zasypiam na fotelu i nie błagam o środki przeciwbólowe. Więc nie histeryzowałam. Teraz wiem, że ja naprawdę nie miałam siły, ostatni posiłek porządny jadłam w sobotę około 14.00, całą noc nie spałam i po prostu, po ludzku brakowało mi sił na sensowną współpracę, na poprawne oddychanie.
Jedyne co chciałam, to odpłynąć. Gdziekolwiek. Niestety moje pobożne życzenie nie zostało spełnione, więc o 11.00 lekarz przebił mi pęcherz płodowy przy rozwarciu na 8 cm i wtedy chluuuuuup, odpłynęły mi wody, polały się z łóżka jak wodospad Niagara a ja dostałam bóli partych, w co NIKT na sali porodowej nie uwierzył. Krzyczałam, że synek wychodzi, na co położna odpowiedziała, że NA PEWNO NIE. Szybko zmieniła zdanie, gdy podeszłą zbadać rozwarcie. Synek już chciał wyjść na świat, ja krzyczałam, położne sterowały mną i moim parciem, sądzę, że słyszeli mnie wszyscy w obrębie 5 kilometrów co najmniej.

A co z moim mężem? A więc akcja się tak szybko potoczyła, że nie zadzwoniłam, poza tym obawiałam się jednego, mimo bólu potrafiłam zanalizować mój stan i wiedziałam, że ból jest tak wielki i jest mi tak ciężko, że jego obecność mi nie pomoże. Jestem z tych, które przy swoim ukochanym stają się w takich momentach słabe, rozczulają się, stają się rozmemłane. Obawiałam się, że odpuszczę i zamiast skupiać się na porodzie zacznę histerię, jakiej położne jeszcze nie widziały. 
Wróćmy do akcji porodowej, która miała się ku końcowi.

A więc urodziłam :), o 11.25 wyskoczył mój piękny synek i cały ból minął. Od razu położono mi maluszka na piersi, głaskałam go, tuliłam, pokochałam najmocniej jak tylko można. Płakałam (jak to ja), ze szczęścia. Potem jeszcze tylko łożysko, zszywanko i mogłam iść na salę, gdzie zaraz dostałam synka i mogłam zadzwonić do męża, który chyba do dziś tak naprawdę nie wybaczył mi, że nie zadzwoniłam z sali porodowej ;)
Szczerze - jeszcze kilka tygodni temu wydawało mi się, że mój poród był traumatyczny, z powodu bólu. Owszem, jeszcze go nie zapomniałam, ale nie jest już to wspomnienie tak intensywne i ważne. Ważny jest Nasz skarb, cząstka mnie i męża, którą ubóstwiam i nie mogę przestać patrzeć w te oczka jak guziczki, w zadarty nosek i bródkę z dołeczkiem. Także, mogę rodzić jeszcze nie raz! 

Żartowałam. Swoją produkcję uważam za zakończoną. :)

Iwona I.
________________________________________
Rozwiązaniem tej historii jest Jarowit - 3500 gram i 53 cm.
Gratuluję!
Dziękuję za przesłanie swojej historii, niech chowa się zdrowo :)


Radość z nauki?


Nie wiem sama czemu, ale tytuł wpisu, który wpisałam tak mnie rozśmieszył, że minęło kilka minut zanim zaczęłam go pisać. : ) Może dlatego, że pamiętam jak zarzekałam się, że to co mówił mój tata - że kiedyś powiem, że chciałabym wrócić do szkoły jest wielką bujdą i naprawdę nie rozumiem co on musi mieć w głowie, mówiąc mi takie głupoty?
Wracając do tematu tytułu, nigdy nie powiedziałabym, że istnieje coś takiego jak radość z nauki

No, ale ja się zmieniłam, czasy się zmieniły, jest dużo więcej możliwości i rozwiązań.
W tym momencie już jako osoba dorosła mogę śmiało stwierdzić, że nauka czegoś nowego daje mi ogromnego kopa aby pochłaniać tej wiedzy więcej i z każdą nową umiejętnością czuję się lepsza.
Ale czy dzieci, w czasach, kiedy rządzą urządzenia elektroniczne i gry są w stanie się uczyć i czerpać z tego radość?

U moich dzieci zdążyłam zauważyć, że "na szczęście!" od durnej gry na telefonie wolą spędzać czas z nami, razem, na zabawie. (tak, jestem z tego dumna :) )
Istnieje taka platforma edukacyjna dla dzieci - Squla, która pozwala uczyć się poprzez zabawę.
Nie możliwe? A jednak.
Cały program obejmuje prawie 50 000 zadań w postaci quizów, misji i gier o różnym poziomie trudności, przeznaczonych dla uczniów klas 1-6 szkoły podstawowej oraz dla dzieci w wieku przedszkolnym. Dzięki Squli dzieci lubią się uczyć i więcej się uczą, a zatem mogą osiągać lepsze wyniki. 
Współpracują z Oxford University Press, więc nauka angielskiego jest u nich na naprawdę wysokim poziomie!

Podczas rozwiązywania quizów, możemy zdobyć wirtualne monety, a je później zamienić na prawdziwe nagrody! Na przykład rodzinny bilet do centrum Kopernika jest naprawdę świetną nagrodą za naukę i super pomysłem na wspólne spędzenie czasu. :)

Squla to jedyna taka interaktywna platforma online, która pozwala dzieciom ćwiczyć materiał ze wszystkich przedmiotów szkolnych! Z nimi możemy uczyć się matematyki, przyrody, informatyki, techniki, muzyki, historii, plastyki, języka polskiego, angielskiego a nawet niemieckiego. :)

Mamy 3 opcje opłacenia konta na platformie www.squla.pl, prywatnie uważam, że najkorzystniejszą opcją jest abonament roczny ;)


Jednak przed wykupieniem abonamentu za pewne chcielibyśmy sprawdzić, jak w praktyce to wszystko wygląda i czy nasze dziecko, w ogóle się zainteresuje tego rodzaju rozrywką.
I tu wszystko jest fantastycznie przemyślane, bo mamy możliwość skorzystania z platformy w wersji  demo. Mimo, że moi chłopcy są jeszcze mali, postanowiłam przetestować serwis, aby w "zanadrzu" mieć taką cwaną formę nakłonienia do nauki :)

Spróbowałam swoich sił, w zakresie wiedzy klasy 6 :D Nie będę wam pokazywała wszystkiego,  a gorąco zapraszam was, abyście weszli na www.squla.pl i sami zobaczyli, jak wygląda i działa serwis :) WARTO.


DODATKOWO, możemy legalnie kontrolować swoje dziecko :) Żartuję - ale fajnie wiedzieć, czego się uczył i czy skutecznie. Codziennie na maila dostajemy raport, ile czasu spędziło nasze dziecko, przy jakim przedmiocie i jak mu szło. Fajne, nie?


A wy? Co myślicie o takich platformach edukacyjnej?
Sprawdzisz wersje demo? 

Są niewinne...

Źródło: www.wioskisos.org

Staram się nie słuchać wiadomości w radiu. Telewizor włączam tylko aby moje dziecko pooglądało bajki. Niestety - nawet te czynności nie ochraniają mnie przed tym, by którymś bokiem nie doszły do mnie straszne informacje na temat dzieci. Morderstwa, pobicia.. Porzucone dzieci, dlaczego?
Są niewinne... 
Ktoś daje im życie, a potem je odbiera bądź skazuje na cierpienie. Na samotność.
A one są takie niewinne...

Czasem moi synowie doprowadzają mnie do furii. Mam ochotę trzasnąć drzwiami i wyjść, albo naklepać w tyłek. Emocje we mnie buzują, krzyknę - aby je wyrzucić, a zaraz - choć sama siebie nie poznaję - gdy przychodzi do mnie w kaloszach aby szybko zmienić temat, ja nie czuję już złości. Uśmiecham się, przytulam, mówię, że kocham i nie wyobrażam sobie momentu, kiedy miałoby ich nie być. Nie jestem w stanie pojąć wtedy, co mają w głowie ludzie, którzy dali życie i nie interesują się nim? Niestety, nie jestem w stanie nazwać ich rodzicami.

I powiem wam, że jest takie miejsce w polsce, właściwie to miejsca - bo jest ich coraz więcej - które dają mi nadzieję. Nadzieję, która mówi mi, że jeśli stwórca tego pięknego dzieła jakim jest nowe życie nawali - znajdzie się drugi anioł - choć zastępczy - ale najlepszy jaki mógł się znaleźć.
SOS Wioska Dziecięca - tworzona przez Stowarzyszenie SOS Wioski Dziecięce, które pomaga dzieciom opuszczonym, osieroconym oraz zagrożonym utratą opieki rodziców.
Organizują różnorodne formy pomocy dzieciom, aby jak najlepiej przygotować je do dorosłego życia.

Źródło: www.wioskisos.org

Jak zaczęłam wgłębiać się w informację dotyczące ich inicjatywy, oniemiałam, a buzia sama mi się otworzyła - jestem pod wielkim wrażeniem. SOS Wioski Dziecięce to osiedla 12-14 domów. (!) W każdym domu mieszka Rodzina SOS, którą tworzą Rodzice SOS (małżeństwo lub osoba samotna) oraz 6 – 8 powierzonych ich opiece dzieci, którymi nie mogli opiekować się rodzice biologiczni. Najczęściej wychowują się tutaj liczne rodzeństwa. To Rodzice SOS dbają o ich wychowanie, zdrowie i edukację. Każde dziecko w Rodzinie SOS jest otoczone miłością i dorasta w poczuciu bezpieczeństwa.

W tym momencie prowadzą 4 Wioski SOS: w Biłgoraju, Kraśniku, Siedlcach i Karlinie.
Życzę im z całego serca, aby takich miejsc udało się stworzyć przynajmniej kilkadziesiąt!


Wejdźcie proszę na stronę www.wioskisos.org i sami zobaczycie, że dech zapiera...
Jest możliwość zostania wolontariuszem, możemy również wesprzeć ich finansowo, co na pewno bardzo im się przyda, a okresie rozliczeniowym warto oddać swój 1%...

Znajdziecie również bardzo ważną zakładkę tj. ZOSTAŃ RODZICEM SOS..
Chyba do tej kwestii oszczędzę słów, te 3 same w sobie mają ogromną moc


Zgłaszam się - Forest Friends Blogosfera CanpolBabies


Odkąd jestem mamą gadżety, akcesoria, kosmetyki, zabawki dla dzieci są dla mnie tematem numer 1. Chętnie je recenzuje, testuję, robię im zdjęcia a przede wszystkim najchętniej daje je moim dzieciom - canpolbabies daje mi tę możliwość, aby czasem poniekąd również odciążyć mój budżet a sprawić radość moim dzieciom :)Nie zapominajmy również o tym, że każda przyszła/młoda mama przed zakupem danego produktu często szuka o nim informacji, więc... to świetna okazja !

Moi drodzy czytelnicy, jak co miesiąc ruszyła kolejna edycja blogosfery canpolbabies. Co miesiąc wybierane są blogi które mają szansę podjąć z nimi współpracę.
Blogosfera to miejsce, w którym otrzymujecie produkty do testowania lub organizacji konkursów na swoich blogach. 
Jeśli chcesz otrzymać i zaopiniować ich produkt na swoim blogu lub zorganizować konkurs z ich produktami, zgłoś się, podziel się swoim pomysłem i poleć innym blogosferę tutaj.


Obecna edycja jest aż 36 edycją tej świetnej zabawy. Tym razem produktem jest elektryczna karuzela "Forest Friends". 10 sztuk dla osób testujących i 10 dla organizatorów konkursów.


Gorąco zachęcam was do dołączenia do blogosfery, to MY ją budujemy, ja się już zgłosiłam, a Ty?

Podobny obraz
Znalezione obrazy dla zapytania karuzela elektryczna forest friends canpol

Urlop macierzyński - co i jak?



Uff. W zeszłym tygodniu uporałam się ze wszelkimi wnioskami i dokumentami, które potrzebowałam złożyć w związku z urodzeniem Piotrusia. I powiem wam, mimo, że to nie moje pierwsze dziecko i tak naprawdę nie minęło wcale tak dużo czasu - byłam w tym wszystkim zielona !
Musiałam od nowa czytać i dowiadywać się, co z czym się je, a czytałam nawet po kilka razy, bo niektóre sformułowania to była jakaś czarna magia! : )

No, ale poradziłam sobie i teraz chcę pomóc trochę wam. W internecie roi się od informacji, wniosków i naprawdę wiem, że czasem trudno jest się połapać, zatem lecę z poomocąą! 

Urlop Macierzyński - ile trwa?

W zależności od tego jaka jest liczba dzieci urodzonych przy jednym porodzie:

jednego dziecka - 20 tygodni urlopu macierzyńskiego,
dwojga dzieci - 31 tygodni urlopu macierzyńskiego,
trojga dzieci - 33 tygodnie urlopu macierzyńskiego,
czworga dzieci - 35 tygodni urlopu macierzyńskiego,
pięciorga i więcej - 37 tygodni urlopu macierzyńskiego.

Wniosek o urlop macierzyński powinniśmy dostać od pracodawcy, jeśli jednak z jakiegoś powodu nie mamy możliwości odebrania go, można samodzielnie wydrukować go z internetu. Aby ułatwić wam sprawę, poniżej wklejam podgląd takiego wniosku, oraz link umożliwiający pobranie i wydrukowanie go :)

+ Dołączamy do wniosku zaświadczenie o porodzie ze szpitala oraz akt urodzenia dziecka.


Po wykorzystanym urlopie macierzyńskim mamy prawo do skorzystania z urlopu rodzicielskiego.

Urlop wychowawczy trwa 32 tygodnie, w mojej sytuacji najwygodniej było złożyć obydwa dokumenty razem i tak też zrobiłam, dzięki temu przez cały ten okres będę dostawała 80 % wynagrodzenia.
Dlaczego?
W sytuacji, gdy pracownica w ciągu 21 dni po porodzie prześle wnioski o wykorzystanie całego przysługującego jej urlopu (podstawowy macierzyński i rodzicielski – w sumie 52 tygodnie), to zasiłek macierzyński otrzyma w wysokości 80% podstawy wymiaru za cały ten okres (rok czasu). W przeciwnym razie za urlop macierzyński i 6 tygodni urlopu rodzicielskiego zasiłek będzie wypłacony w wysokości 100% (pół roku).

Wniosek o urlop rodzicielski możecie również wziąć od pracodawcy, lub wydrukować samodzielnie w domu.



Uwaga! :) 
Jeśli masz problem z obliczeniem, od kiedy do kiedy ma trwać Twój urlop macierzyński/rodzicielski - wpisz w komentarzu datę porodu oraz liczbę urodzonych dzieci podczas niego, a w odpowiedzi napiszę Ci daty :)

Mam nadzieję, że podane przeze mnie informacje wam się przydadzą :) Czekam na wasze komentarze!

Solarium a karmienie piersią?


Powszechnie przyjęło się, że jakiemukolwiek opalaniu się w ciąży (jestem za tym aby robić to rozsądnie!) i podczas karmienia piersią mówimy stanowcze NIE. Jako, że w stanie błogosławionym jestem to w stanie zrozumieć i zaakceptować - choć ja osobiście opalać się bardzo chciałam, lecz zawsze pamiętałam o chuście na brzuszek oraz o tym, aby czas przebywania na słońcu nie był zbyt długi, to za opalaniem się w czasie karmienia piersią jestem ZA. : )

Wiadomo, nie jest to zalecane, ani nie będzie najzdrowsze,  ale przy zachowaniu umiaru i ostrożności, nie musi nieść za sobą negatywnych skutków. Promienie w solarium nie są groźne dla dziecka, lecz są groźne dla matki - zresztą jak każde opalanie.

Promieniowanie a mleko?

Solarium, ani promienie, które są w nim emitowane w żaden sposób nie wpływają na ani na ilość, ani na jakość mleka matki. Solarium po porodzie nie wpływa więc na karmienie piersią.

 Samo "prawidłowe' opalenie się nie będzie miało wpływu, lecz poparzenie słoneczne, mogą już utrudnić znacząco karmienie piersią. Zbyt długie korzystanie z solarium, lub zbyt mocne lampy mogą zatem wyrządzić nam dużą krzywdę. Poparzona skóra piersi lub sutków może sprawić nawet, że nie będziemy w stanie nakarmić dziecka. Podczas opalania więc polecam mieć zakryte piersi, lub chociaż same sutki.

Każde opalanie niesie ze sobą ryzyko, skóra narażona jest na starzenie się, wysuszenie, wczesne zmarszczki a także może powodować raka skóry. Pamiętajmy też, że skóra po ciąży jest dużo bardziej delikatna i wrażliwa.

A więc kobietki - opalajmy się, ale z głową ! :)

Chmiuro - CMR dla Twojej firmy.


W chwili obecnej blogi to już nie tylko hobby, a czasem nawet pełnowymiarowa praca.
Szkolenia, spotkania, ściśle zaplanowane posty, można by tak wymieniać, ale jak o tym wszystkim nie zapomnieć? Stracić klienta łatwo, pozyskać nieco trudniej.

Korzystam z przeróżnych organizerów, kalendarzy, notatników - muszę mieć wszystko pozapisywane. Nie lubię się spóźniać, zapominać, odwoływać spotkań. Często mimo zapisów w kalendarzu i karteczek na lodówce przypominam sobie o spotkaniu chwilę przed umówioną wizytą.
Serwis CHMIURO to zatem idealne CMR dla jednoosobowych firm.
Co oznacza ten tajemniczy skrót?
Customer relationship management to nic innego jak zarządzanie relacjami z klientami. 
Prywatnie sama lubię mieć wszystko uporządkowane.

Serwis chmiuro.pl daje nam darmową rejestrację i co bardzo ważne (!) jest również jako aplikacja na telefon : ) Dla mnie to bardzo istotna sprawa - telefon noszę zawsze przy tyłku, więc w każdej chwili mogę zajrzeć co miałam na dzisiaj zaplanowane i ile zostało mi minut aby się nie spóźnić :)


Zalety chmiuro ?
  • Dodawanie zadań, które mamy wykonać - więc możemy planować posty blogowe z konkretną datą.
  • Przechowywanie plików online - bardzo przydatna opcja. Często zdarza mi się szukanie dokumentów po mailu.
  • Stworzenie bazy kontaktów do klientów - nazwiska, adresy maili, telefony - jeśli chcemy ponownie nawiązać współpracę z daną agencją - wszystkie informacje mamy pod ręką :)
  •  Nie ważne czy jesteś w samolocie, samochodzie, rowerze czy zakupach - dostęp do chmiuro masz wszędzie mając tylko połączenie z internetem.

Tak jak pisałam wyżej rejestracja jak i wersja podstawowa serwisu jest całkowicie za darmo, więc nie czekaj i sprawdź, czy chmiuro pomoże zarządzać Twoim czasem i biznesem : )

Jak znaleźć salon kosmetyczny w swojej okolicy?


Na pewno każda z nas chcąc poświęcić chwilę dla siebie nie raz przeczesała pół wujka Google, aby znaleźć jakiś salon, który będzie godny odwiedzenia i przede wszystkim - będzie blisko nas. Miejsc takich jest na pęczki, czasem jedno obok drugiego - nawet w naszej okolicy, lecz na codzień kiedy jesteśmy zabiegane nie zwracamy na nie uwagi, przez co nie jesteśmy świadome, że te salony koło nas w ogóle istnieją. Jest już na to w sposób. Pomoże nam MojSalon.eu : )

Mój salon jest to przeglądarka/wyszukiwarka salonów kosmetycznych w Polsce. Pomysł świetny, sama strona przejrzysta i bardzo łatwa w obsłudze, a do tego do strony prowadzony jest blog !

Na mojsalon.eu/blog/ znajdziemy ciekawe i bardzo przydatne artykuły na temat urody i zabiegów. Jeśli masz suche i zniszczone włosy lub chcesz się dowiedzieć jak dbać o rzęsy aby były zdrowe i pięknie się prezentowały, wejdź w link podany wyżej - na ten temat były ostatnie wpisy, można zgarnąć kilka naprawdę cennych rad :)

Wracając jednak do strony głównej postanowiłam z pomocą wyszukiwarki MojSalon.eu znaleźć salon, gdzie będę miała możliwość przedłużyć rzęsy i nie będzie to miejsce zbyt odległe od tego gdzie mieszkam.



Uzupełniłam dwie rubryki - miasto, w którym chce znaleźć salon oraz wybrałam usługę, która konkretnie mnie interesuje. Przy polu, gdzie wpisujemy miejscowość, możemy również wybrać datę, która nas interesuje jeśli nagli nas czas i potrzebujemy wizyty upiększającej na JUŻ! : )
Poniżej możemy również zaznaczyć, że chcemy znaleźć oferty, które obecnie mają jakieś promocje/rabaty - z pewnością będzie można wyhaczyć jakąś super okazje :)


Wyszukiwarka znalazła mi aż 40 salonów, które wykonują usługę, która mnie interesuje, przy każdym jest adres - abym mogła od razu wybrać ten, który znajduje się w okolicy.
Po wybraniu salonu [Klik - Więcej informacji] znajdziemy cennik, mapkę z lokalizacją, godziny otwarcia itp. :)


MojSalon możemy pobrać również na telefon jako aplikację z GooglePlay. Jak dla mnie strona/aplikacja cudo, bardzo przydatna, na pewno skorzystam nie raz, zachęcam was do tego również gorąco : )

``````

InnovMatch to konkurs dla startupów, deweloperów oprogramowania i studentów IT z regionu Europy Środkowo-Wschodniej.
W ramach konkursu uczestnicy będą mieli do rozwiązania zadania technologiczne, które zlecać będzie 9 firm - prestiżowych partnerów SAP!
Każde zadanie będzie związane z realnym wyzwaniem biznesowym.

Rejestracja uczestników trwa do 5.09.2017.
Zwycięzcy będą mogli liczyć na wysokie nagrody pieniężne, a także dołączenie do grona startupów wspieranych w rozwoju przez SAP i TechStars.

Jeśli tylko czujesz się na siłach, nie czekaj. : )